sobota, 19 listopada 2016

Ponownie jabłecznik - szarlotka.

Dawno już nie piekłam ciasta a tutaj gdzie jestem przez długi czas nie odważyłam się dotknąć piekarnika. Nie dlatego że może zepsuję , nie da się go zepsuć, prawie wszystkie są takie same. Nie o to jednak chodzi , właścicielka piekarnika nie znosi zapachów w domu. Chociaż ?????
Ciasto za mną chodziło, tupało i wołało - Jolka zrób w końcu szarlotkę, zrób zrób. No i stało się, zakupiona została tortownica całkiem spora, wszystkie składniki i wczoraj z dużą dozą nieśmiałości. Zaaakręciłam moje ciasto.
Przepis dokładnie taki sam jak w moim poprzednim wpisie sprzed kilkunastu miesięcy (21 lutego 2015 roku http://jolie-pasje.blogspot.de/szarlotka) a jednak. Nie wielka zmiana składnika i wychodzi zupełnie coś innego. 
Aktualny przepis to :
ciasto
2 szklanki mąki
1/2 szklanki cukru pudru
2 łyżeczki ( od herbaty) proszku do pieczenia
1 kostka margaryny
4 żółtka

piana
1 szklanka cukru pudru
1/3 szklanki oleju
szczypta soli 
4 białka 
1 budyń surowy ( dałam Pudding) 

no i tutaj okazało się że to nie zupełnie to samo co nasz polski budyń.Po wsypaniu do ubitych białek , o zgrozo białka mi siadły. To nic ubiłam jeszcze raz zrobiły się sztywne ale lekko wodniste, ręce mi opadły.Mówię sobie dobrze będzie.Wszystko zrobiłam jak trzeba , do formy kolejno włożyłam ciasto, jabłka wylałam pianę i do piekarnika.
Wcześniej piekarnik nagrzałam do 180 stopni .

Patrzę i oczom swoim nie wierzę ciasto pomalutku zaczęło się podnosić, myślę sobie dobrze Jolcia wpadki nie będzie.
Piekę je przepisowo około godziny a czas nagli. Bo mamy gościa w domu i myślę że też był ciekawy jak mi wyjdzie. 
Wyjęłam ciasto równo po godzinie, przedtem sprawdzając patyczkiem czy jest upieczone. Było. Jakież było moje zdziwienie kiedy je kroję a z niego wycieka mi sok. Pierwsza myśl jabłka za soczyste, druga nic tylko pudding się nie zsiadł. O mamo, z powrotem do piekarnika na wyłączonym ale jeszcze gorącym siedział tam mój jabłecznik prawie 2 godziny. Gość nie dostał ciasta, ja wracałam do domu ze spaceru z mieszanymi uczuciami.Trudno uda się dobrze nie pójdzie do kosza. 

Do kosza nie poszło H U R A. W smaku samo ciasto kruszone słodziutkie i rozpływające się w ustach a jabłka i piana dopełniły tylko cudownego, aby nie powiedzieć niebiańskiego smaku. Pianka wyszła lekka i "prawie jak ptasie mleczko" jabłka lekko kwaskowe, razem kompozycja prima.
Wczoraj najpierw próbowałam ja , zjadłam 2 kawałki. 
Dzisiaj rano do śniadania kawałek z dozą nieśmiałości zjadła właścicielka piekarnika. Patrzyłam na nią jak się przyglądała szarlotce i sięgała widelczykiem po następny kęs. Widok nie do opisania, Pani zjadła wszystko. Po śniadaniu poprosiła mnie o ukrojenie jej dwóch kawałków ciasta na talerzyk a po chwili stwierdziła że jednak nie ona poprosi o połowę ciasta.
I wiecie co usłyszałam dziękuję że upiekłaś ciasto, urosłam.
Jest sobotni wieczór a po cieście pozostał w domu tylko zapach, tym razem nawet smaku nie poczułam tak szybko zniknął.
Posta pisałam słuchając piosenek z płyt Smooth Jazz -m.in Louisa Armstronga,( uwielbiam jego ton głosu).

Po szczegółowy opis co i jak po kolei się robi zapraszam na mój wcześniejszy wpis. 
Z dnia 21 lutego 2015 roku http://jolie-pasje.blogspot.de/szarlotka.

Miłego pieczenia  a potem jedzenia i delektowania się ciastem które  wciąga  się jednym tchem.


Te trzy kawałeczki schowałam na jutro rano do kawki przy śniadaniu.:)

Jeśli będziecie mieli ochotę pozostawić komentarz to zapraszam, każdy jest ważny i cenny na wagę złota.

Dopisek.
Poniżej zdjęcie ciasta które z tego przepisu upiekła moja koleżanka.


i to chyba najbardziej cieszy że inni pieką i chwalą.
Dziękuję Kasiu.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz