wtorek, 23 grudnia 2014

Koronkowe bombki.

Kochani moi Czytelnicy czasami zdarza mi się robić coś czego zupełnie nie planowałam, z ciekawości albo z przekory. To takie dziwne uczucie. Tak było i w tym przypadku.
Obserwowałam na facebooku dziewczyny które robiły ozdoby na szydełku. Piękne bombki, aniołki śliczne ozdoby. Patrzyłam, oglądałam i któregoś wieczoru wzięłam szydełko do rąk i zaczęłam dziergać- efekt nie był satysfakcjonujący mnie. 





Krótko mówiąc stwierdziłam że lepiej robię na drutach niż na szydełku i zamieniłam jeden przyrząd na 4 małe, a raczej na mini. Byłam uparta i codziennie wieczorem dziergałam swoje bombeczki. Bo tak je pieszczotliwie nazwałam. Pierwsza początkowo wyglądała tak


a efekt końcowy był następujący.


Następne poszły już gładko, łatwiej szło mi wymyślanie wzoru niż dobór nici z których były robione.


i następna 


ale aby tego było mało , zrobiłam jeszcze tych kilka, dwie ostatnie są zrobione z cienkich srebrnych nici.




ostatecznie część bombek dostała moja dobra znajoma, a reszta przyozdobiła mój maleńki stroik.

i jeszcze jedna w trochę innej aurze na choince bliskich znajomych.


I ostatnia bombka ( obwód 58 cm - duża) , która została zawieszona na choince mierzącej około 10 metrów wysokości. 





































niedziela, 16 listopada 2014

Szydełkowy abażur.

Witam Was moi mili goście ponownie. Dzisiaj chciałam Wam pokazać mój nowy abażur który kilka dni temu ukończyłam. Chciałam Wam również opowiedzieć co mnie zainspirowało do jego wykonania.
Ten abażur to wspomnienie mojego dzieciństwa i wakacji spędzanych u mojej babci na pod kętrzyńskiej wsi na Warmii i Mazurach. Babcia mieszkała w domu położonym na wzgórzu. Od wschodniej strony całą ścianę porastało dzikie wino, wiło się aż po dach. Co roku na jesieni i wiosnę dziadek je przycinał tak aby nie zarastało okien. Dzięki temu dom wyglądał zagadkowo ale i pięknie. Wiosną lśnił w słońcu piękną soczystą zielenią, w miesiącach letnich liście czarnego bzu stawały się ciemno zielone a jesieni jego barwy przybierały różne kolory brązu i czerwieni. Mówię Wam tego widoku nigdy nie zapomnę, jako dziecko byłam zafascynowana tymi kolorami. Od wschodu domu stała stara stodoła przy której rósł duży kasztan.Pod nim stała buda psa Azora ( którego ja i moi bracia się baliśmy). Azor słuchał tylko dziadka i kiedy on był w jego pobliżu pies był bardzo łagodny. Tak łagodny że pozwalał nam dzieciom jeździć na jego grzbiecie. Bliżej domu na przeciwko kuchennego okna była rabatka z floksami i georginiami.  Wyglądając przez okno z pokoju, w pierwszej chwili wzrok padał na skarpę porośniętą krzakami porzeczek i agrestu. A dopiero potem między liśćmi łopianu wzrok zatrzymywał się na małym połyskującym w słońcu strumieniu. Strumień płynął sobie leniwie między łąką sąsiada a domem Babci i po 300 metrach wpadał do rzeki Guber. Na babci łące rzeka tworzyła zakole w którym woda była tak czysta że widać było piaszczyste dno i rybki pływające w rzece.
Wszystkie dzieci z okolicy lubiły się tam bawić bo w tym miejscu woda nie była głęboka, bezpiecznie mogliśmy się kąpać.Po kąpieli zaś wylegiwać się w słońcu na małej trawiastej plaży. Na łące nie opodal pasły się krowy, stała studnia w której kiedy było bardzo ciepłe lato brakowało wody. Wracając jednak do domu, był to parterowy domek ze spadzistym dachem z czerwonej dachówki. Pod którym krył się strych pełen starych książek i innych różności.Aby tam wejść trzeba było wspiąć się po stromych schodach. Ileż tam było ciekawych i nie znanych rzeczy. Były tam przedwojenne historyczne książki - to było królestwo mojego brata, stare narzędzia ( których nawet nazw nie znam) ale też było dużo firanek , serwetek tkanych przez moją babcię.Jako mała dziewczynka lubiłam się tam zakradać i oglądać te cudeńka wykrochmalone, poukładane równiutko w dużej skrzyni. Zaglądając do skrzyni za każdym razem wyobrażałam sobie że to jest wiano mojej babci, delikatne koronki przy serwetkach pobudzały moją wyobraźnię. Babcia potrafiła robić cudeńka, tkała iglicą (  to chyba nazywa się filetem) różne obrusy i firaneczki, szydełkiem wyczarowywała piękne kołnierzyki które nosiłam, a na drutach robiła mnie i mojemu rodzeństwu czasami ciepłe skarpetki.  Moja mama odziedziczyła po swoje mamie a mojej babci "sprawne rączki do robótek dziewiarski" i tę wiedzę przekazała mnie a ile z tego ja potrafię wykonać  - nie wiem.
To namiastka tego co potrafiły robić moja babcia i mama.
Poniżej zdjęcia mojego abażuru, zrobionego na szydełku. 
Do jego wykonania użyłam lnianych nici. Zakupiłam 3 szpulki ale zużyłam tylko 2 szpulki. Wykorzystał wzór gwiazdek, które wydziergałam oddzielnie - razem 18 sztuk, następnie je połączyłam i tak powstał abażur. Zawisł w mojej kuchni i cieszy moje oczy.





czwartek, 30 października 2014

Czas na nowe projekty cz.2 - jarzębinowy obrus

Dzisiejszy post jest poświęcony mojej ostatniej pracy, która pochłonęła mnie przez ostatni czas. Ostatnie dwa miesiące i haft nad którym pracowałam zajął mnie bez reszty, każdą wolną chwilkę poświęciłam na zrobienie każdej części. Poniżej zamieszczam zdjęcia z mojej pracy,sami zobaczcie jak mi to wyszło.

1


2

3

4

5

6

7

8

Wyhaftowany obrus ma 3 m 50 cm długości,  8 zdjęcie przedstawia cały środek obrusa ( musiałam go trochę złożyć aby zmieścił się cały motyw środka). 5 i 6 zdjęcie pokazują motywy , które są wyhaftowane na rogach obrusa. Mam nadzieję że osobie obdarowanej będzie się podobał i ładnie zapełni jej wystrój salonu, a ja nie długo zamieszczę zdjęcie całości mojego obrusa.

Dzisiaj prezent trafił do moich znajomych Renaty i Roberta, dla których był przez trzy miesiące haftowany, zrobiłam też zdjęcia. Aby je zrobić musiałam wejść na antresolę w ich domu. :)





wtorek, 9 września 2014

Czas na nowe zaczęte projekty - Szydełko, igła i druty :)

W ostatnim czasie tutaj w ogóle nie zaglądałam. Pozaczynałam kilka nowych projektów i właściwie pomału kończę każdy z nich.
Poniżej kilka zdjęć z tego co zaczęłam, a wkrótce już zamieszczę w całej pełni swoje robótki.
I tak na pierwszym miejscu : obrus 3 m 50 cm długi, szeroki 1m 60 cm.

na drugim szydełkowe cudeńka - jeszcze nie wiem do końca co z tego będzie :)
muszę tych kwiatków zrobić 32 sztuki - czysty len.

jest jeszcze kilka rozpoczętych prac ale na tę chwilę o nich .... cicho sza.
Do zobaczenia i usłyszenia wkrótce.





wtorek, 12 sierpnia 2014

Imitacja rolet rzymskich;)

Po dłuższej nieobecności tutaj wróciłam z kilkoma nowymi pracami. Jedną z nich są moje kuchenne rolety (  i już wiecie  skąd wziął się tytuł). Rolety rzymskie.
Internet jest pełen gotowych rolet a ja szukałam przepisu jak je samodzielnie zrobić.
Nie chciałam wyszukanych, zależało mi aby były lekkie, z cienkiego materiału, ładnie się układały i pasowały do mojej kuchni. 
Metodą prób i błędów uszyłam je w końcu sama. 
Żadnych wymyślnych składań, zaczepów i ciężarków. Moje rolety są uszyte z cienkiej etaminy, posiadają tunele w których umieściłam plastikowe kijki. Wszyłam plastikowe kółka, przez które przewlekłam biały sznurek do zaciągania i spuszczania rolet. Roleta na górze ma wszyty rzep którym mocuję ją do listewki. Ważna sprawa listewka posiada dwa zamocowania do zawieszenia w oknie ( małe uchwyty takie na jakich wiesza się obrazki). I to wszystko, nie jest to typowa roleta rzymska ale wykonana własnoręcznie powoduje że się uśmiecham kiedy na nią spoglądam.

sobota, 14 czerwca 2014

Nowe etui

Tym razem etui w dwóch rozmiarach, mniejsze i większe, każde do innego rodzaju kluczy.
w tym etui zmieści się mały telefon komórkowy, jednak przeznaczeniem etui są klucze.
Etui miało być małe aby zmieściło się w małej damskiej torebce. 
Zostało wykonane z imitacji skóry welurowej, wyścielone jest czarną podszewką.

W tym etui można przechowywać już większe klucze.

Sukienka z szydełkową koronką.

Lniana sukienka w kolorze czekolady.

Poduszek ciąg dalszy.

Dzisiaj nie będzie żadnej opowieści ani przypowieści, po prostu zobaczcie co w ostatnim czasie robiłam. Przybyło poduszek.







efekt końcowy mojej pracy. :)


niedziela, 18 maja 2014

Historia lubi zataczać koło czyli stare na NOWE i co z tego wyszło ?

No własnie historia kołem się toczy.
Co można uszyć z rzeczy która ma już 32 lata i co z tego wyszło ?
Sukienka która była przerabiana przeleżała zapakowana szczelnie w folię i pudełko w mojej szafie, głęboko schowana na górnej półce. Mole jej nie tknęły, struktura materiału całkowicie zdrowa. Materiał z jakiego sukienka została uszyta to :
szyfon i atłas oraz bardzo sztywne białe płótno ( usztywniało i lekko podnosiło obie spódnice).
Sukienka miała 3 warstwy materiału: 
na wierzchu był SZYFON,
na spodzie ( 2-ga warstwa) - był ATŁAS,
a 3-cia warstwa to płótno usztywniające całość.
Na łączeniach materiału ( szyfon) były ponaszywane kwiatki.
Bo Kochani to była moja sukienka ślubna ( zapomniałam już o niej, że jest jeszcze w moich zbiorach tak to dawno było.) Przetrwała moje przeprowadzki i remonty jakie przeprowadzałam w mieszkaniu. Chyba darzyłam ją sentymentem szczęśliwej kobiety skoro tak długo ją miałam. Nadal kiedy o niej myślę wracają wspomnienia i miłe chwile z nią związane.
Wróćmy jednak do mojej przeróbki. Gapa ze mnie bo nie zrobiłam zdjęcia sukience kiedy była jeszcze w całości. Może więc chociaż trochę ją opiszę. Sukienka szyta z klosza z długim trenem. Wszystko szyte ze skosu. Sukienka miały rękawy jak kwiaty dzwonków. Mam nadzieję że nawet już na pokrojonej na części sukience udało mi się pokazać jej krój.

Sukienka została pocięta tak aby nie uszkodzić materiału i aby jak najwięcej zostało materiału do wykorzystania.
Do swojej pracy na razie wykorzystałam częściowo: SZYFON i ATŁAS.
Oba materiały dosyć ciężko się szyły, zarówno atłas jak i szyfon mocno się strzępią a były krojone ze skosu. Posiadały łączone kawałki różnego rozmiaru. Siedziałam nad podzieloną na części sukienką i myślałam jak uszyć aby miało to wygląd. Nie dało się uciąć i tylko dopasować trzeba było troszkę pomyśleć. 
Musiałam się mocno nakombinować aby dobrze wykroić spódniczkę dla dziewczynki.
I udało się, mimo że dawno już nie szyłam, a moja maszyna wymagała drobnej konserwacji. Bo Kochani maszyna ma również już swoje lata i wysłużyła się już dosyć mocno.
To końcowy efekt widać na załączonych zdjęciach. 



Spódniczka zachowała swoją szerokość, na dole ma zrobioną koronkę na szydełku ( wzór zmodyfikowany przeze mnie zamieszczam poniżej). W pasie wszyłam gumki w pięciu rzędach. Na spódniczce atłasowej jest druga nakładana na wierzch z szyfonu. Tę spódniczkę można nosić również z inną spódniczką lub tylko na getry.
Mnie cieszy fakt że mojej wnuczce przypadła do gustu.


A ten wzór zaczerpnęłam z rosyjskiej strony o robótkach ręcznych mirtesen.ru.










niedziela, 4 maja 2014

Wracamy do etui - dzisiaj iPhone 5

Dzisiaj ubranko dla iPhonie 5.

Nie dawno pokazywałam Wam etui które dostała moja córka ( post z 25 lutego 2014 roku). 
Kontynuując rozszerzam swoje wzory telefonicznych etui. Jedna z moich podopiecznych byłych kolonistek ( pracowałam dawno temu jako wychowawca kolonijny ) poprosiła mnie o etui na jej telefon. 
Nie bardzo wiedziałam jaki motyw kwiatów wybrać.
Nie chciałam powtarzalności kwiatów.
Każde etui to indywidualność, jedyne w swoim rodzaju. 
Telefon to iPhone 5
Wymiary ściągnęłam ze strony internetowej : 640 mm / 123,8 mm , minimalnie etui powiększyłam  nie może być ścisłe (  iPhone musi być łatwo wkładany i wyjmowany).
Etui zostało wyhaftowane na 100% lnie o kolorze czarnym, kwiaty wyhaftowane białą wstążką o różnych rozmiarach, a do tego na końcówkach łodyżek są zrobione supełki z białej muliny.
Dzisiaj galeria etui powiększyła się o dodatkowy wzór a jaki ?  zobaczcie sami. ( na razie jeszcze bez telefonu ).

i jeszcze jedno zdjęcie etui ale już z iPhonem w środku.




niedziela, 13 kwietnia 2014

GOTUJEMY babki.

Witam Was moi drodzy czytelnicy i oglądający. 
Zaczynając pisać tego bloga, obiecałam sobie że nigdy ale to nigdy nie będę pisała o gotowaniu, pieczeniu i o wszystkim tym co wiąże się z kuchnią. I oto dzisiaj "masz babo placek" chcę się pochwalić BABĄ.  Pewnie powiecie a co jest takiego nadzwyczajnego w babce? ano nic , ale ta babeczka jest gotowana, tak tak nie pieczona , jest gotowana. 
Zacznijmy jednak od początku.
Jakiś czas temu będąc w gościach na kurpiowszczyźnie, w Łomży miałam sposobność spróbowania właśnie baby gotowanej. Gospodyni u której gościłam poczęstowała mnie ciastem- pysznym, delikatnym, słodziutkim po prostu miód. Dziwne to było ciasto, podłużne tzn.wydłużone w górę i dosyć wąskie w okręgu ale jaki smak miało. Nie mogłam się opanować od zjedzenia 4 kawałków. Wiem wiem łakomczuch ze mnie że ho. Gospodyni była tak miła że pokazała mi w czym piekła ten smakołyk. Jakież było moje zdziwienie kiedy dowiedziałam się, że nie piekła tylko gotowała tę babeczkę. Babeczka rozpływała się w ustach, niebo w gębie.
Chyba po roku udało mi się trafić na formę do gotowania tego rodzaju babki w sklepie BOMI. Poniżej zdjęcie foremki, a to wymiary: 15 cm wysokości, 18 cm podstawa, 13 cm góra.
moja foremka na babeczkę.

Przymierzałam się kilka razy, znałam przepis ale nie wiedziałam co z czym pomieszać i jak aby była dobra, aby nie wyszedł zakalec. Próbowałam i próbowałam z różnym skutkiem. 
Zła już byłam sama na siebie, znowu robiłam coś nie tak. Moja córcia by powiedziała; " mama daj spokój przecież Ty nie masz talentu do ciast" - ale mama jest uparta ha ha ha ha. W końcu jestem wodniczkiem ;). Zaczęłam szukać przepisu i próbować,uważam bezwzględnie że najlepszy przepis jaki do tej pory znalazłam to przepis z bloga:

http://beatriczenkiczen.blogspot.com/2013/03/babka-gotowana.html. 

Podaję Wam przepis i polecam wypróbowaniu.
Składniki:
  • 250 gram margaryny w temperaturze pokojowej
  • 5 jaj
  • 1 szklanka kartoflanki
  • 1 szklanka mąki
  • 1 szklanka cukru ( zamiast cukru użyłam ksylotilu - cukier brzozowy)
  • 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
  • 4 łyżki oleju
  • szczypta soli 
  • ulubiony olejek zapachowy - wanilia, migdał, cytryna
  • tłuszcz i kaszka manna (mąka) do wysmarowania formy
Margarynę ucieramy z cukrem i żółtkami. Ja podgrzałam wodę w garnku do gotowania na parze, umieściłam tam miskę nad parą i zwykłym mikserem,z mieszadełkami utarłam  na bielusieńką jednolitą masę ( do niedawna robiłam to pałka i margaryna mi się warzyła). 

Po utarciu margaryny z cukrem i żółtkami dodajemy pozostałe składniki tzn.: obie mąki, proszek do pieczenia, olej, sól, olejek zapachowy ( taki jaki lubicie). Białek nie wyrzucajcie, z białek ubijamy sztywną pianę i łączymy z naszym ciastem. 
Następnie przyszło mi do głowy aby zamiast tej cudownej formy użyć formy ceramicznej do typowej babki. Ta forma nie uwierzycie, ma 70 lat a odziedziczyłam ją po mojej babci. Piękna ceramiczna forma do babek, bardzo na nią uważam.

Sprawdziłam czy zmieści mi się w moim garnku, nalałam wody do ok.3/4 wysokości formy. Włączyłam gaz i czekałam  aż się woda zagotuje. 
W między czasie formę wysmarowałam masłem, wysypałam cieniutko bułką tartą i wlałam ciasto. Równiutko wyrównując. Wszystko dobrze ale jak ją przykryć?  No a że wodniczek to jak "pomysłowy Dobromir"- w słynnej dobranocce z lat 70-tych, przykryłam formę z ciastem szczelnie folią aluminiową. Przed włożeniem formy do garnka z wodą , zmniejszyłam gaz aby się nie poparzyć gorącą wodą. Forma wylądowała w gorącej kąpieli wodnej, garnek przykryłam pokrywką no i teraz to już pozostało tylko czekać na efekt. 
Babkę gotowałam 1 godzinę +/- 10 minut. Poniżej zamieszczam zdjęcia jak wyszła. Najgorzej było wyjąc gorącą formę z garnka, ale się udało. Chciałam powiedzieć że moi goście dzisiaj ją już jedli, jedna z osób stwierdziła że wolałaby bardziej słodką. No cóż ksylitol jest zdrowy ale mało słodki.